Przez 2 tygodnie odsunąłem się od hałasu CT, ogłoszeń o uruchomieniach i analiz rynkowych. Tak, byłem wypalony + ponieważ coś ciągnęło mnie w stronę czegoś głębszego. Zakończyłem w Varanasi. Jeśli nigdy tam nie byłeś, trudno to wyjaśnić. Najstarsze nieprzerwanie zamieszkane miasto na świecie. Każdego ranka słońce wschodzi nad Maa Ganga, a ludzie gromadzą się przy ghatach, jak robili to przez tysiące lat (choć obecnie nie ma Ganga aarti z powodu podniesienia poziomu wody i ghaty są zalane). Widziałem, jak ludzie ciągle sprawdzają swoje telefony, ale tam w Varanasi jest inaczej. Spędziłem dni, po prostu siedząc nad rzeką, w małych uliczkach nocą. Żadnych tweetów do napisania, żadnych pozycji do monitorowania, żadnego strachu przed przegapieniem następnej wielkiej rzeczy. Miasto uczy cię o nietrwałości w sposób, w jaki żaden krach rynkowy nigdy by nie mógł. Wszystko rośnie i opada. Imperia, waluty, technologie, trendy. Ale coś głębszego trwa. 1/ Zacząłem czytać filozofię, którą odkładałem przez lata. 2/ Rozmawiałem z ludźmi, którzy mierzą sukces w zupełnie innych kategoriach. 3/ Oglądałem wschód słońca, nie myśląc od razu o tym, co o tym napisać. Świat kryptowalut poszedł naprzód beze mnie, oczywiście. Mogły pojawić się nowe narracje, niektóre stare mogły zniknąć. Niektórzy zarobili pieniądze, inni je stracili. Maszyna nadal działała. Ale siedząc tam, obserwując, jak płynie Maa Ganga, zdałem sobie sprawę, jak wiele hałasu myliłem z sygnałem. Większość tego, co myślimy, że pilnie ma znaczenie, wcale nie ma dużego znaczenia. Ważne są relacje, zrozumienie siebie, znalezienie sensu poza wartością netto (tak, to wymaga czasu. Nie można tego przyspieszyć, zoptymalizować ani zautomatyzować). Wracam teraz z inną perspektywą. Wciąż interesuję się rynkami, ale nie jestem nimi kierowany. Niektóre podróże są warte, by się na chwilę zatrzymać.