Gorąca teza, która moim zdaniem nie jest aż tak „gorąca”: Powinniśmy przejąć fundusze uczelni, wykorzystać je do spłaty kredytów studenckich i całkowicie zlikwidować rządowe dotacje na edukację. Może wtedy szkoły musiałyby wrócić do nauczania, zamiast zachowywać się jak firmy inwestycyjne. Coś bardzo niepokojącego w tym, że fundusze publikują nieprzerwane zielone zwroty, podczas gdy bezrobocie wśród młodzieży osiąga rekordowe poziomy, zadłużenie gospodarstw domowych rośnie w zastraszającym tempie, a własność mieszkań spada. Te same instytucje, które mają przygotować następne pokolenie do „Amerykańskiego Snu”, spektakularnie zawodzą - a mimo to są nagradzane.