Moje urodziny dały mi raka Nie wiedziałem, czy powinienem to publicznie wspomnieć, ale ciągle dostaję pytania o moje zdrowie. Powiedzmy, że to były interesujące kilka miesięcy. W połowie września bolał mnie dolny odcinek pleców, więc mój lekarz pierwszego kontaktu zapisał mnie na fizjoterapię. Utrzymywałem to przez cztery wizyty, aż moje plecy nie mogły już tego znieść. Ubezpieczenie w końcu zatwierdziło MRI w połowie października i znaleziono dwa wypukłe dyski w dolnej części pleców. Po kilku nieudanych wizytach w nagłej pomocy i szpitalu, 5 listopada, ubezpieczenie w końcu zatwierdziło specjalistę od kręgosłupa, który miał mi podać zastrzyki epiduralne do tych dysków, co powinno rozwiązać problem. Zamiast tego, moje plecy czuły się coraz gorzej. Przez cały październik ledwo mogłem opuścić dom, z wyjątkiem wizyt u lekarzy. Na początku listopada ledwo mogłem wstać z łóżka. Zaplanowano drugą serię epiduralnych, ale w końcu udało mi się umówić na wizytę u czołowego neurolog. To był piątek, 21 listopada, moje urodziny, a neurolog szybko zorientował się, że to nie tylko wypukłe dyski. Natychmiast przyjęła mnie do szpitala obok i przeprowadzili wszystkie możliwe testy. (Ten neurolog był jedyną osobą, która uznała za dziwne, że straciłem 30 funtów w ciągu 2-3 miesięcy.) Po kilku godzinach lekarz w izbie przyjęć poinformował mnie, że mam raka biegnącego wzdłuż kręgosłupa, który teraz przeniósł się do moich żeber. Rak prawdopodobnie pochodził z innego miejsca (jak jelito grube, płuca itp.), więc był praktycznie wszędzie w moim ciele. Zrozumiale, myślałem, że umrę w ciągu miesiąca lub dwóch. Testy trwały, a w sobotę, 22 listopada, duży zespół lekarzy miał naradę i zaczęli myśleć, że mam szpiczaka mnogiego, rzadkiego raka krwi, który atakuje poszczególne kości. Znaleźli tylko dwa guzy – jeden, który całkowicie zniszczył kręg piersiowy w moich plecach, i jeden w kręgu szyjnym. Okazało się, że Wielka C nie miała mnie jeszcze na sumieniu. Pierwszego dnia, w poniedziałek, 24 listopada, neurolog przeprowadził pięciogodzinną operację usunięcia guza piersiowego, a następnie wstawił pręty i klatkę, aby połączyć kręgi powyżej i poniżej. Gdy był tam, pobrał biopsję kości. Ta skomplikowana sprawa poszła idealnie. Chirurg to gwiazda. We wtorek, 25 listopada, przeprowadził drugą operację, aby naprawić moją szyję, która również poszła świetnie. A w środę pobrano biopsję szpiku kostnego z mojego biodra. Od tego czasu towarzyszyło mi mnóstwo bólu, dziwne leki i dopasowywanie do mnie specjalnych kołnierzy i gorsetów. Dzięki tym gorsetom mogłem stać i trochę się poruszać, siedzieć prosto kilka razy (czego nie robiłem od października) i nawet napisać tę małą wiadomość. Jak na razie, powinienem zostać przeniesiony jutro do ośrodka rehabilitacji, gdzie będę miał około 7-10 dni na budowanie siły i odzyskanie zdolności do wykonywania codziennych czynności. Potem będę miał chemioterapię w postaci zastrzyków/tabletek, metoda, która prawdopodobnie nie spowoduje wypadania włosów i innych powszechnych objawów. Według mojego onkologa i wielu innych ekspertów, szpiczak mnogi obecnie ma jedne z najlepszych wyników w leczeniu raka. (Wciąż uważają, że to typ, który mam, a wyniki szpiku kostnego powinny to potwierdzić/odrzucić wkrótce.) Jedyną rzeczą, o którą mogę prosić, są wasze modlitwy i to w dużej ilości. Zrobiły dużą różnicę. Dziękuję.